17 czerwca 1693 r. zakończył się trwający przez trzy dni proces o czary, prowadzony przez ławniczy sąd miejski z oskarżenia tenaturiasza mieściskiego Stanisława Dembickiego. Oskarżone zostały trzy mieszczki wągrowieckie – Agnieszka Piwkowa, Jadwiga Sławęcka i Konstancja Kicina. Proces rozpoczął się 15 czerwca 1693 r., gdy tenutariusz osobiście zeznał, że wtrącone do więzienia kobiety ‘wiele szkód różnym ludziom tak na zdrowiu, jako i dobytku poczyniły’. Poddane torturom kobiety przyznały się do wszystkich insynuowanych przestępstw, w tym do udziału w łysogórskich spektaklach grozy. 17 czerwca sąd wydał trzy wyroki śmierci przez spalenie na stosie. W przypadku Konstancji Kiciny wyrok został złagodzony. O okazanie jej łaski prosili ‘liczni ludzie godni’, wobec czego zadecydowano, że kobieta wpierw ma zostać ścięta mieczem, a ‘dopiero potym ogniem karana być powinna’. Wyroki wykonano następnego dnia. Proces ten przyczynił się do umocnienia niebezpiecznego zabobonu i ogólnej aury podejrzliwości. W latach 1689-1741 samorządowy sąd miejski przeprowadził co najmniej 23 takie procesy, wydając nie mniej niż 36 wyroków śmierci. Niewinnie skazani nigdy nie doczekali się oficjalnej rehabilitacji. Pełne zestawienie i opis poszczególnych spraw w artykule dostępnym na stronie: https://wangrovieciana.files.wordpress.com/…/procesy_o_czar…
*
Fot: Pomnik “Zielarki z Gorzuchowa”, przypominający o miejscu stracenia kobiet oskarżonych o czary we wsi pod Kłeckiem – przykład upamiętnienia ofiar tragicznych wydarzeń.
Gdzie znajduje się miejsce kaźni oskarżonych o czary przez sąd wągrowiecki? – Takie pytanie otrzymaliśmy od pani Elżbiety po publikacji posta poświęconego procesowi o czary z 1694 r. Uznając, że podobne pytanie mogło nasunąć się również innym pasjonatom przeszłości, postanowiliśmy opublikować odpowiedź. Najpierw jednak kilka słów na temat przebiegu samego procesu… Czary uznawane były za przestępstwo kryminalne, a aresztowanie następowało wskutek oskarżenia wniesionego przez osobę prywatną. W skład sądu wchodzili przedstawiciele samorządu miejskiego: wójt, ławnicy, zazwyczaj również burmistrz i rajcy. Nie mogło zabraknąć również pisarza i kata. Przewód sądowy trwał trzy dni. Jeśli oskarżona/oskarżony nie przyznał się do „przestępstwa”, należało uznać jego niewinność (ze względu na zastosowanie tortur podczas przesłuchania, zdarzało się to nieczęsto). Po ogłoszeniu wyroku skazańców prowadzono na miejsce stracenia. W Wągrowcu zwyczajne miejsce kaźni – szubienica – znajdowało się przy ówczesnej granicy miasta, przy dzisiejszej ulicy Kcyńskiej. Biorąc pod uwagę dawną topografię i przebieg granic miejsce to znajdowało się w okolicy skrzyżowania ulic Kcyńskiej, Żeromskiego i Różanej. Być może krzyż stojący przy rozstaju dróg związany jest z tradycją miejsca straceń i pochówku skazańców? Niestety nie odnaleźliśmy w źródłach wzmianki, czy egzekucje wyroków spalenia na stosie wykonywano w tym samym miejscu, niemniej wydaje się to bardzo prawdopodobne. Informacje na temat wągrowieckiej szubienicy, skazańców i “mistrzów sprawiedliwości” znajdziecie w artykule na stronie: https://wangrovieciana.files.wordpress.com/2018/03/m-krzepkowski_o-szubienicach-skazac584cach-i.pdf?fbclid=IwAR00eR4n6cvCKNLG8-ulOTm-p81nl3KcZl2EZGQYtSDKLI5JilqbNcDLqFU